Przejdź do głównej zawartości

Posty

Wyświetlanie postów z 2017

„(…) niepłodność zawsze pozostawia po sobie ślad-nawet jeśli próbujesz wyprzeć ją ze swoich wspomnień.”

Długo, bardzo długo omijałam wszelkiego rodzaju blogi, fora czy książki dotyczące niepłodności. Niby zawsze czułam, że będziemy mieć problem, ale nie sądziłam, że to tak się przedłuży. Raz tylko, podczas spędzania weekendu w urokliwym hotelu z okazji 1. rocznicy ślubu przemknęła mi myśl, że dziecko będziemy mieli dopiero w 5. roku Naszego małżeństwa. To wzięło się zupełnie z niczego-ja tu sobie pedałuję rowerkiem wodnym po stawie i nagle bang-zostaniesz matką dopiero 5 lat po ślubie… Czy te moje „wyroki” się sprawdzą-zobaczymy. Mam nadzieję, że TAK J Wracając do tematu, nie chciałam czytać niczego. Nie szukałam żadnych informacji na temat niepłodności. Nie wiem sama czemu. Chyba bałam się, że przez czytanie książek, forów czy blogów moja niepłodność będzie taka realna, przyznam się sama przed sobą, że jestem chora, bo niepłodność jest CHOROBĄ! W Naszym przypadku- nie krótkim epizodem, małą przeszkodą, z którą szybko się uwiniemy. Wiem, to niedorzeczne i głupie. Zupełnie jakbym twierd

Kiedy ssie… czyli słów kilka o zazdrości.

ZAZDROŚĆ. Jak ja nienawidzę tego uczucia! Nie dość, że uczucie samo w sobie, tak fizycznie, nie jest dla mnie komfortowe to jeszcze te poczucie winy, że w ogóle ZAZDROSZCZĘ i „rozerwanie”. No bo przecież to moja przyjaciółka/koleżanka/kuzynka/szwagierka/bratowa (niepotrzebne skreślić) jest w ciąży. Przecież powinnam się cieszyć, no bo ogólnie życzę tej osobie dobrze. To dlaczego do jasnej Anielki czuję to, co czuję?! Nie umiałam sobie poradzić, ani z tym, że ktoś jest w ciąży (no bo dlaczego nie ja), ani z tym, że tej ciąży komuś zazdroszczę. Nadal nad sobą pracuję i wydaje mi się, że z każdym miesiącem jest coraz lepiej. Wszystko zaczęło się zmieniać w tym roku. Oczywiście nie twierdzę, że jest super, hiper i jak słyszę o kolejnej ciąży, to skaczę pod sufit z radości. Nie ma co się oszukiwać. Chyba nigdy tak się nie stanie. Przynajmniej do chwili, w której sama nie zostanę mamą. Biologiczną czy adopcyjną-wszystko jedno. Ale powoli, małymi kroczkami uczę się akceptować dany

Głupie rzeczy, które zrobiłam i nadal robię przez niepłodność.

1. Wmawianie sobie i beznadziejna nadzieja- mimo, że różnie to u mnie  z cyklami. Chyboczą się na lewo i prawo, w jednym miesiącu 28 dni, w następnym 34 dni, to jedno jest pewnie i stałe. Od dobrych kilku lat mam zawsze skurcze macicy przepowiadające nadchodzący okres. Pojawiają się równiutko na 5 dni przed. W 5-tym dniu takiego ściskania i rozluźniania się macicy na 100% pojawia się znienawidzona @! Pamiętam 1-szy miesiąc Naszych starań. Chyba zadziałała moja psychika i byłam święcie przekonana, że zaszłam w ciąże, bo przed spodziewanym terminem nie miałam żadnych skurczy. Tak się wkręciłam, że zaszłam w ciążę, że rekordowo nie miałam wtedy okresu przez 41 dni. Nigdy wcześniej, ani później nie dobiłam do takiego wyniku. Właściwie przez cały okres starań mam tą głupią nadzieję, że jednak w tym miesiącu się udało, mimo że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że w ciąży nie jestem. Skurcze macicy mam, ale ja nadal wierzę, że może to tym razem jednak coś innego. Trochę

Sono-HSG- moje przemyślenia.

Po czerwcowej wizycie w Novum stanęło na tym, że chyba najwyższy czas zrobić badanie drożności jajowodów. Tak jak pisałam wcześniej, plan był taki, że zrobię badanie w sierpniu po wakacjach, który jak wiadomo nie wypalił i finalnie zrobiłam je 3 tygodnie temu. Od kiedy chciałam wykonać te badanie cały czas zastanawiałam się na które się zdecydować. Opcje jak pewnie większość wie są dwie- albo zwykłe HSG przy użyciu kontrastu jodowego i promieni rentgenowskich lub Sono-HSG, w którym do badania wykorzystuje się kontrast w postaci soli fizjologicznej lub specjalnej pianki, i zwykłego aparatu do USG. Nie wiem jak jest w innych miastach, ale w Warszawie ta druga opcja jest płatna, przynajmniej tam, gdzie ja szukałam. To początkowo przekonywało mnie bardziej do wykonania zwykłego HSG na NFZ , niż płacenia wcale nie małych pieniędzy za bodajże 15 minut badania. Im jednak dalej w las, tym coraz częściej zaczęłam się zastanawiać, czy jednak nie wydać tych 550 zł (stawka szpitala św. Zofii)

12 rzeczy, które denerwują mnie w niepłodności.

                      Oto moje subiektywne zestawienie rzeczy, które mnie irytują w byciu niepłodną. Jakby problem sam w sobie był zbyt mało problematyczny… 1. Niepłodność- ta niepłodność, nie ten niepłodność, ani to niepłodność. Jak zawsze, porażka ma jedną matkę! Nie wiem, czy jest choć jedna osoba z mojego kręgu, wiedząca o tym, że bezskutecznie staramy się tyle czasu, żeby nie pomyślała sobie, że przyczyna MUSI leżeć po mojej stronie! Problemy z S.? W życiu. To ze mną jest problem! Przykłady? Jak gadałam z ciotką mojego S., że idziemy się badać itd. to co? Oczywiście, że pewnie jakieś hormony dostanę. W dupie miała informację, że są problemy z małżonem. Jak nic Magda dostaniesz hormony, jak nic!!! To samo tyczy się lekarzy (wspomniana już historia o andrologu). Jeśli kogoś nie uświadomię, że wyniki mojego męża nie są idealne, to pytanie co Tobie dolega, prędzej czy później pada… KURTYNA! 2. Lekarze- wcześniejsza historia z andrologiem + moje „akc

Nasza historia...

Od kiedy tylko pamiętam uwielbiam robić plany… Gdy poznałam mojego S., po kilku dniach chodzenia wiedziałam, że to TEN. Gdy stuknęło Nam 6 miesięcy bycia razem byłam na 1000% przekonana, że ten związek skończy się ślubem. Na wszystko miałam plan związany z Nami. Najpierw planowałam ślub i wesele, potem kupno działki pod Warszawą pod Nasz wymarzony dom. Od 1,5 roku mam wybrany projekt domu, mimo że do budowy jeszcze daleko. W głowie mam już wygląd jadalni, salonu czy kuchni-taka już jestem. Z projektem DZIECKO było podobnie. Nie chciałam od razu po ślubie go mieć. Gdy się pobieraliśmy mieliśmy 24 lata. Małżon chciał dziecka już zaraz po ślubie, ale ja miałam inny plan... Gdy się dogadaliśmy w tej kwestii, stanęło na planie pt. 26 lat zachodzę-27 rodzę. Nie chciałam mieć dziecka od razu, a teraz zadaję sobie pytanie, czy w ogóle kiedykolwiek będziemy je mieli. Dobry rok przed pierwszym „staraniem się” miałam wybrane już mebelki, wózek, fotelik czy rodzaje i kolorystykę ubranek mojego ma

Let’s begin!

Cześć, jestem Matka Nadzieja i mam problem. Jest nim jędza-niepłodność. Pomysł z założeniem bloga wpadł mi do głowy raptem jakieś 4 tygodnie temu, mimo, iż z tą zołzą-niepłodnością mi niestety po drodze od ponad 2 lat. A dokładnie 2 lat, 5 miesięcy, 3 tygodni i (plus-minus) 2 dni. Nazwa bloga wynika z mojej wielkiej nadziei, że w końcu zostanę mamą. Mimo licznych stanów obniżenia poziomu pozytywnego nastroju, tysiąca razy tracenia nadziei i hektolitrów wylanych łez, ciągle mam nadzieję, że jednak mamą zostanę. Czas pokaże… Tymczasem zaczynam walkę z niepłodnością „na noże” i baaaaardzo serio, i liczę, że ją wygram. Blog jest dla mnie rodzajem pamiętnika/terapii. Może zajrzy tu ktoś, kto ma ten sam problem. Nie chcę już po raz n-ty obarczać tym tematem męża, rodziny czy przyjaciół, bo ile w końcu można o tym gadać(!). Stąd pomysł na stworzenie w Internecie swojego miejsca. Chcę, aby to miejsce było odskocznią dla mnie i dla innych, miejscem gdzie będziemy mogły/mogli ponarzekać sob