1. Wmawianie sobie i beznadziejna nadzieja-
mimo, że różnie to u mnie
z cyklami. Chyboczą się na lewo i prawo, w jednym miesiącu 28 dni, w następnym 34 dni, to jedno jest pewnie i stałe. Od dobrych kilku lat mam zawsze skurcze macicy przepowiadające nadchodzący okres. Pojawiają się równiutko na 5 dni przed. W 5-tym dniu takiego ściskania i rozluźniania się macicy na 100% pojawia się znienawidzona @! Pamiętam 1-szy miesiąc Naszych starań. Chyba zadziałała moja psychika i byłam święcie przekonana, że zaszłam w ciąże, bo przed spodziewanym terminem nie miałam żadnych skurczy. Tak się wkręciłam, że zaszłam w ciążę, że rekordowo nie miałam wtedy okresu przez 41 dni. Nigdy wcześniej, ani później nie dobiłam do takiego wyniku. Właściwie przez cały okres starań mam tą głupią nadzieję, że jednak w tym miesiącu się udało, mimo że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że w ciąży nie jestem. Skurcze macicy mam, ale ja nadal wierzę, że może to tym razem jednak coś innego. Trochę to dołujące. Mieć nadzieję, mimo 99,99% pewności, że to nie powiększanie się macicy, bo jest tam zarodek, tylko OKRES.
z cyklami. Chyboczą się na lewo i prawo, w jednym miesiącu 28 dni, w następnym 34 dni, to jedno jest pewnie i stałe. Od dobrych kilku lat mam zawsze skurcze macicy przepowiadające nadchodzący okres. Pojawiają się równiutko na 5 dni przed. W 5-tym dniu takiego ściskania i rozluźniania się macicy na 100% pojawia się znienawidzona @! Pamiętam 1-szy miesiąc Naszych starań. Chyba zadziałała moja psychika i byłam święcie przekonana, że zaszłam w ciąże, bo przed spodziewanym terminem nie miałam żadnych skurczy. Tak się wkręciłam, że zaszłam w ciążę, że rekordowo nie miałam wtedy okresu przez 41 dni. Nigdy wcześniej, ani później nie dobiłam do takiego wyniku. Właściwie przez cały okres starań mam tą głupią nadzieję, że jednak w tym miesiącu się udało, mimo że wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazują, że w ciąży nie jestem. Skurcze macicy mam, ale ja nadal wierzę, że może to tym razem jednak coś innego. Trochę to dołujące. Mieć nadzieję, mimo 99,99% pewności, że to nie powiększanie się macicy, bo jest tam zarodek, tylko OKRES.
I tak sobie żyję, i szukam tych nowych żył. Póki co bezskutecznie. To samo tyczy się skurczów macicy przed @, no bo może to jednak nie okres. Niestety to jednak zawsze jest okres… Dodatkowo częstsze wizyty w toalecie i wzmożona senność- to też, co mi się przytrafia przed znienawidzonym, comiesięcznym gościem. I wtedy ten malutki na początku płomyczek nadziei, pod koniec cyklu goreje mocno jak ten krzak przed Mojżeszem. Chciałabym nie mieć tej nadziei, gdy pojawiają się oznaki nadchodzącej miesiączki. Rozum każe pogodzić się, że znów się nie udało, a głupie serce i tak nie słucha, by z pojawieniem się pierwszych plamień pęknąć po raz n-ty. Ach, gdyby pierwsze objawy ciąży były zupełnie inne od tych, które pojawiają się przed okresem… Jak byłoby łatwiej...
3. Liczenie- ach ta kochana numerologia... Nie wiem, czy wszystkie kobiety starające się od dłuższego czasu, wyliczają sobie terminy porodów. My zaczęliśmy się starać o dziecko od maja, żeby w razie czego Nasze pierworodne urodziło się po Nowym Roku. Z czasem było coraz gorzej... Miałam w kalendarzu zapisane terminy przewidywanych owulacji i co miesiąc (!) "aktualizowałam" te dane i zapisywałam sobie, kiedy urodziłoby się Nasze dziecko, jeśli akurat w TYM miesiącu zajdę w ciążę. Masakra. Robiłam tak przez jakieś 1,5 roku. Skończyłam z końcem 2016 r., gdy w zeszłym grudniu, wzięłam kalendarz do ręki i przejrzałam wszystkie te moje zapiski. Stwierdziłam, że dłużej tak nie mogę. Ogólnie 2016 r. był dla mnie ciężki, a takie zapisywanie domniemanych terminów narodzin jeszcze bardziej mnie dołowało. W tym roku sprawdziłam termin porodu tylko raz. Właśnie po badaniu drożności. Termin porodu przypadłby Nam na dzień Naszej 5 rocznicy ślubu... No cóż, trochę żal, ale Nasze dziecko nie urodzi się w lipcu 2018 r.! Zawsze mi się marzyło, żeby urodzić dziecko między majem a wrześniem, najlepiej w maju. Teraz mam już w nosie, czy Nasze dziecko urodzi się 29.02., 01.04. czy 01.11., obym tylko w ogóle urodziła!!! Data nie ma znaczenia, bo i tak wiem, że byłby to jeden
z najpiękniejszych i chyba najdłużej wyczekiwanych dni w moim życiu.
z najpiękniejszych i chyba najdłużej wyczekiwanych dni w moim życiu.
4. Pierwsze 2 punkty to zdecydowanie jest coś, co
robię i pewnie niestety nadal będę robić. Im bardziej nie chcę, tym częściej powtarzam te błędy. Zupełnie jak w tym ćwiczeniu: „zamknij oczy i spróbuj nie myśleć o niebieskim niebie”. Przedstawionej za chwilę głupoty chyba już nigdy,
przenigdy nie powtórzę i aż wstyd się przyznać, ze osoba żyjąca w XXI w., nawet
chyba całkiem rozumna „odwaliła” coś takiego. Na swoją obronę powiem tyle,
że byłam już mocno zestresowana i zdesperowana (mimo, że nie miałam nawet
jeszcze inseminacji czy in-vitro) i chciałam spróbować czegoś innego,
niekonwencjonalnego. Ponadto to „szaman” mojej przyjaciółki. Jej ponoć pomaga,
więc stwierdziłam, że czemu nie. Przecież w końcu mi nie zaszkodzi, a może
pomóc. Tadam tadaam taadaaaaaam… Wybrałam się do Pana prowadzącego gabinet leczenia
manualnego ;-). Okazało się, że to całkowita porażka! Nie wątpię, że rzeczywiście pomaga, jak
ktoś ma problemy np. z kręgosłupem itd. Już kilka lat temu mi opowiadała, zanim
jeszcze poznałam mojego małżona, że on działa cuda! Moja D. twierdziła, że była
u wielu lekarzy i nikt jej nie potrafił pomóc, a poszła do niego, zadał jej kilka pytań i od razu wiedział, co jej jest. Co więcej sam jej mówił, jakie ma
dolegliwości, które u niej się potwierdziły w 100%!
I wszystko może być prawdą. Tylko jeden szczegół-koleś ZGADUJE!!! Nie trzeba chyba być lekarzem, żeby wiedzieć, ze różne przypadłości mogą się ze sobą łączyć, więc sorry, ale to, że mam niedoczynność tarczycy i w związku z tym przesuszoną skórę na ramionach, krostki i „brudne” łokcie to wiedziałam też sama. Część rzeczy, które powiedział, rzeczywiście się sprawdziły, ale w większości zupełnie spudłował! Może jakbym nie miała za sobą tysiąca badań, to bym nawet była zaskoczona, że tak dużo mi powiedział rzeczy pokrywających się z moją sytuacją! Tylko nie trafił na laskę, która nie może zajść w ciąże i idzie najpierw do niego, a nie do specjalisty ds. niepłodności :P Trafił na dziewczynę, która mimo swoich chęci i prób „otworzenia się” na nowe jest jednak krytyczna. Ogólnie byłam zażenowana tą wizytą, a jeszcze bardziej swoją głupotą. Nie dość, że koleś jest stary, gada obleśne rzeczy, to jeszcze skosił 2 razy tyle, co za moją przyjaciółkę, gdyż wizyta związana z niepłodnością jest u niego droższa, co akurat nie jest fair moim zdaniem. Koleś zrobił mi dokładnie to samo, co mojej D., a wziął podwójną stawkę. Ok, może mieć wyższą stawkę za tego typu wizyty, ale nie do jasnej ciasnej za odwalenie dokładnie tej samej roboty i wzięcie za to 2-krotności normalnej stawki. Moim zdaniem to chamstwo, chciwość i żerowanie na desperacji niepłodnych ludzi. Wniosek-jestem chyba oporna na takie „leczenie” i nakładanie makaronu na uszy, więc dłuuuuugo w takim gabinecie mnie nie zobaczycie :-D
I wszystko może być prawdą. Tylko jeden szczegół-koleś ZGADUJE!!! Nie trzeba chyba być lekarzem, żeby wiedzieć, ze różne przypadłości mogą się ze sobą łączyć, więc sorry, ale to, że mam niedoczynność tarczycy i w związku z tym przesuszoną skórę na ramionach, krostki i „brudne” łokcie to wiedziałam też sama. Część rzeczy, które powiedział, rzeczywiście się sprawdziły, ale w większości zupełnie spudłował! Może jakbym nie miała za sobą tysiąca badań, to bym nawet była zaskoczona, że tak dużo mi powiedział rzeczy pokrywających się z moją sytuacją! Tylko nie trafił na laskę, która nie może zajść w ciąże i idzie najpierw do niego, a nie do specjalisty ds. niepłodności :P Trafił na dziewczynę, która mimo swoich chęci i prób „otworzenia się” na nowe jest jednak krytyczna. Ogólnie byłam zażenowana tą wizytą, a jeszcze bardziej swoją głupotą. Nie dość, że koleś jest stary, gada obleśne rzeczy, to jeszcze skosił 2 razy tyle, co za moją przyjaciółkę, gdyż wizyta związana z niepłodnością jest u niego droższa, co akurat nie jest fair moim zdaniem. Koleś zrobił mi dokładnie to samo, co mojej D., a wziął podwójną stawkę. Ok, może mieć wyższą stawkę za tego typu wizyty, ale nie do jasnej ciasnej za odwalenie dokładnie tej samej roboty i wzięcie za to 2-krotności normalnej stawki. Moim zdaniem to chamstwo, chciwość i żerowanie na desperacji niepłodnych ludzi. Wniosek-jestem chyba oporna na takie „leczenie” i nakładanie makaronu na uszy, więc dłuuuuugo w takim gabinecie mnie nie zobaczycie :-D
Komentarze
Prześlij komentarz