No tak, jak zawsze, plany sobie, a los sobie. Jaka to ja już
byłam nastawiona na IUI w marcu, jak to już pozałatwiałam sobie w ramach
pakietu medycznego skierowania na badania, które dostałam od lekarki z Novum,
już część nawet porobiłam. No i to by było na tyle. Los kolejny raz pokazał mi środkowy palec. Jedyne, czego jestem pewna
w tej chwili na 100% to, to że nie zrobimy inseminacji w marcu! No ale od
początku.
Jak już wspominałam w którymś z moich wcześniejszych postów,
od jakiś 2-3 miesięcy należę do grupy towsrodku.pl na facebooku. Szczerze polecam
ją wszystkim staraczkom. Grupa jest świetna, dziewczyny dają duuuużo wsparcia
i
mają bardzo rozległą wiedzę. To dzięki nim wykonałam dodatkowe badania…
I tu
zaczynają się schody… Dziewczyny polecały wykonanie badań genetycznych na
trombofilię wrodzoną- bardzo przydatne badanie jeśli ktoś ma problemy z
utrzymaniem ciąży lub problemy z zajściem. Najtańsze badanie to te z tesdna.pl
za 330 zł, badające 6 mutacji: V Leiden, protrombiny, 2 najczęstszych mutacji w
genie mthfr (c677t i a1298c), pai-1, V R2. Badanie zamawia się na stronie,
kurier przywozi pakiet do pobrania próbki, następnie można odesłać je na koszt
laboratorium zamawiając przez ich stronę kuriera (nie pamiętam, czy tak samo
było z pocztą, gdyż korzystałam z opcji odesłania próbki kurierem). Co do
sposobu badania jest bardzo proste. Trzeba pocierać dołączonymi do zestawu
patyczkami wewnątrz policzków. Jest to metoda kontrowersyjna. Przeciwnicy tego sposobu
badania twierdzą, że powinno się badać te mutacje jedynie z krwi. Ja w temat
się nie zgłębiałam. Dla mnie na chłopski rozum wychodziło, że jeśli mam którąś
z mutacji to wyjdą z pobranej śluzówki. Jak ich nie mam to nie wyjdą i tyle.
Nie ukrywam, że ważnym aspektem był również fakt, iż z tej strony badanie to
było po prostu najtańsze… Na wynik czekałam 14 dni roboczych… no i wyszły
kwiatki. Okazało się, że mam 2 mutacje. Dziękuję kochani rodzice! ;)
Mam mutację MTHFR C677T (homozygotę), której następstwem mogą być nawykowe poronienia,
zespół Downa, wady serca, deformacje twarzoczaszki lub wady cewy nerwowej u
dziecka. Obecność tej mutacji może też utrudnić zagnieżdżenie się zarodka. Te problemy wynikają poniekąd z tego, że mutacje MTHFR powodują upośledzenie wchłaniania witamin z gr. B (czyli jakże
ważnego kwasu foliowego). Co więcej zwykły kwas foliowy może narobić w moim
przypadku więcej szkody niż pożytku, gdyż z racji tego, że się nie przyswaja dobrze,
może się kumulować w moim organizmie i go zatruwać! Zbadałam już jego poziom i „na
szczęście” u mnie łykanie go przez 3 lata spowodowało „jedynie” jego niedobór.
Dodatkowo, jak witaminy z gr. B nie są wchłaniane, to podnosi się poziom
homocysteiny, która wyrządza kolosalne zniszczenia w organizmie. Ja mam ją
ponad normę (górna granica normy to 13 mol/l, ja mam ponad 14! A idealnie jest mieć
jej poziom na poziomie 6-8 mol/l). Na szczęście da się z tym walczyć. Muszę
przerzucić się na zmetylowane formy witamin b9, b12 i b6 i wszystko powinno
wrócić do normy, ale to może trochę potrwać… Zakładam, że w najbardziej
pozytywnym scenariuszu jakieś 1,5 miesiąca.
Jestem także „szczęśliwą” posiadaczką mutacji PAI-1 (heterozygota) odpowiadającej za łagodną postać choroby zakrzepowo-zatorowej, która również może utrudnić implantacje zarodka w macicy. Przy okazji mutacja PAI-1 może sprzyjać insulinooporności!!! W poniedziałek robiłam krzywą glukozowo-insulinową i… chociaż to mnie ominęło.
Jestem także „szczęśliwą” posiadaczką mutacji PAI-1 (heterozygota) odpowiadającej za łagodną postać choroby zakrzepowo-zatorowej, która również może utrudnić implantacje zarodka w macicy. Przy okazji mutacja PAI-1 może sprzyjać insulinooporności!!! W poniedziałek robiłam krzywą glukozowo-insulinową i… chociaż to mnie ominęło.
Byłam już u hematologa z moimi mutacjami. Doradził abym
zbadała poziom homocysteiny i jeśli będzie wysoki dała sobie spokój z
zachodzeniem w ciążę dopóki jej nie zbiję, gdyż przy jej wysokim poziomie i mutacjach, najprawdopodobniej
czekałoby mnie poronienie… Przepisał mi również badania, aby wykluczyć zespół
antyfosfolipidowy. Czekam na wyniki i bardzo się denerwuję, co niestety odbija
się na moim małżeństwie. Sama wiem, że zrobiłam się nieznośna i mam straszne
huśtawki nastrojów. Z jednej strony, gdy okazało się, że mam mutacje, ulżyło
mi. W końcu COŚ się znalazło, co być może powoduje permanentny brak ciąży. Za
chwilę jednak zalewa mnie fala smutku, że przyczyna leży po mojej stronie i
gdyby mój mąż byłby z kimś innym, to pewnie miałby już dziecko. Ciężko mi z
tymi emocjami. Wiedziałam, że ten rok będzie emocjonalnie zabójczy, ale jakoś mój
tryb bojowy wygasł i zostałam
w otchłani smutku i żalu. Mam nadzieję, że to
przejściowy stan i poprawi się wraz z pojawieniem się pierwszych, słonecznych
dni.
Komentarze
Prześlij komentarz